potężna, klimatyczna SF na niezwykle przyzwoitym poziomie. Międzyukładowa misja ratunkowa, a na niej dość niespodziewanie okazuje się, że członkowie zaginionej załogi żyją, acz zostali kubek-w-kubek skopiowani/sklonowani poprzez jedną z rozumnych ras i potraktowani dalej jako mięso armatnie w wojnie przeciwko rasie drugiej, zamieszkującą tę samą planetę.
Czy owe superklony, nie różniące się pomiędzy sobą absolutnie niczym, to jeszcze ludzie, czy jednak już obce humanoidalne ksera-cyborgi? Załoga misji ratunkowej musi rozstrzygnąć ową kwestię, ratując ich równocześnie z wojennych tarapatów.
[Vattghern76, lubimyczytac.pl] Trzecią planetę Ferigo zamieszkują dwa rodzaje, będących w ostrym konflikcie, kosmitów – istoty żyjące na lądzie oraz istoty żyjące w oceanie. Ci, żyjący na lądzie zbudowali w górach białe piramidy, które najprawdopodobniej są ich schronieniem, typym miasta; kosmonauci natknęli się ponadto na drogę i światłowód.
Ludziom udało się nawiązać z nimi chwilowy kontakt – nie wiadomo jednak, czy białe, elastyczne kule, jakie zobaczyli, były samymi kosmitami, czy też może pojazdami, którymi się poruszali. Istoty żyjące w oceanie wytworzyły ogromne podwodne konstrukcje, których kształt kojarzył się ludziom z liśćmi – być może były to właśnie ich miasta.
W ich siedzibach znajdowały się krystaliczne „kojce", w których trzymali schwytanych ludzi. O poziomie ich technologicznego rozwoju świadczy fakt, że potrafili zawładnąć statkiem kosmicznym bez wykorzystania broni i powielać pojmanych ludzi, wytwarzając liczne kopie poszczególnych osobników.
[Monika Siemieniacka] Końcówka XXI wieku. Na planetę w układzie Feriego dociera statek kosmiczny z załogą, posiadającą wyjaśnić losy wcześniejszej wyprawy. Gilly i reszta załogi stawiają pierwsze kroki na globie z podwodnymi miastami i przypominającymi gigantyczne liście konstrukacjami.
Narracja bywa tu niejednoznaczna, fabuła schowana za lekką mgiełką czegoś niedookreślonego; nie wiadomo, czy mamy do czynienia z anomaliami terenu, czy także czyjąś nad wyraz pobudzoną wyobraźnią. Rozpoczyna się misja, której celem jest odnalezienie członków załogi „Animy".
Gdy wynajdują jednego z nich – martwego Reussa, biochemika i nawigatora „Animy" – jeszcze wszystko wygląda w miarę przewidywalnie. Potem jednak… spotykają go ponownie, tym razem żywego. Okazuje się, iż członkowie wcześniejszej ekspedycji stali się narzędziem w rękach jednej z ras zamieszkujących planetę, rozwijającą się w oceanie.
Obcy kopiują oryginały ludzi, by ich klony wykorzystać w wojnie z przedstawicielami rasy zamieszkującej ląd. Powielanie następuje podczas tzw. Naświetlania, promieni przenikających ciało i umysł. Liczba sobowtórów zaczyna rosnąć w niekontrolowany sposób.
Gdy udaje się odbić „więźniów", powstaje kolejny problem, albo może bardziej moralny dylemat: czy owe kopie można uznać w takim stopniu za ludzi, by pozwolić im na powrót na Ziemię? Fantastyka przygodowa w wydaniu specjalisty od tego typu formuły Polski powojennej wydaje się bawić czytelnika w renomowany dla twórczości autora sposób: jest to prosta historia nie pozbawiona pewnego przesłania oraz spostrzeżeń na temat człowieka i jego cywilizacji.
[EncyklopediaFantastyki.pl, Creative Commons, CC BY-SA 3.0] Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji. Projekt okładki: Albert Łukasiak.
Opinie i recenzje użytkowników
Dodaj opinie lub recenzję dla Ludzie z Gwiazdy Feriego. Twój komentarz zostanie wyświetlony po moderacji.