Święty Benedykt mówi w swej Regule, iż zanim postawi się zadania wstępującemu do klasztoru, trzeba najpierw pytać, czy naprawdę szuka Boga:Przydzieli się im mnicha starszego, takiego, który umie pozyskiwać dusze, by ich bardzo uważnie obserwował.
Trzeba badać troskliwie, czy [nowicjusz] prawdziwie szuka Boga, czy jest gorliwy w Służbie Bożej, w posłuszeństwie, w znoszeniu upokorzeń (RegBen 58, 6–7).Oblaci benedyktyńscy, dla których były prowadzone te rekolekcje – wiedzą to w szczególny sposób, iż wszystko, co się dzieje, inicjuje się każdego ranka na nowo pytaniem, czy naprawdę szukam Boga? również ja byłem oblatem zanim zostałem benedyktynem i to mnie na dodatek dotyczy.
Odpowiedź jednak na pytanie: „czy naprawdę szukam Boga?" to nie jest zadanie tylko dla człowieka wstępującego do klasztoru. Rekolekcje, na które zapraszam – to jest miejsce dla każdego, do refleksji wielkopostnej, nie tylko wielkopostnej, bo i znacznanocnej i adwentowej.
Każdej, wymagającej od nas przemiany i dodającej nam wytrwałości...Mówimy nieraz: „kogo Pan Bóg kocha, temu krzyżyki daje", przychodzimy do cierpiącego człowieka z radą: „wpatruj się w Jezusa cierpiącego", a ten ma wtedy zupełnie dosyć i modli się: „Boże, aby to się jak najprędzej skończyło!"A jeśli się nie kończy – to przynajmniej pragnie, by byli obok ludzie, którzy go kochają.
Jak jest kochany, to wtedy kochający wytrzymuje, a jak nie ma ludzi, którzy żeby go kochali – wtedy jest krzyk o śmierć. Eutanazja – to jest właściwie krzyk o miłość. Ludzie, którzy są bardzo kochani, to służba zdrowia może potwierdzić, jeśli proszą o skrócenie cierpienia – to z powodu, iż nie chcą być dla nich ciężarem.Wpatrywanie się w Jezusa Chrystusa pozwala to przezwyciężać.
Trudno jest Go wtedy szukać, kiedy wszystko mnie boli, kiedy jestem otępiały i mam wszelkiego dosyć. Samo swoje bycie resztką wiary oddaję w takim stanie Chrystusowi, a równocześnie – idzie łaska od samego Jezusa Chrystusa poprzez krzyż, jakiś obrazek, krzyżyk.
To jak magnes przyciągający – to nie jest tylko moja chęć wpatrywania się,z całą pewnością nawet od wizerunku krzyża z pasyjką, bez pasyjki, z widoczną twarzą, z niewidoczną twarzą – to jest nawiązanie kontaktu przez ikonę.
przez ikonę rozumiemy wyobrażenie Boga w postaci człowieczej.Krzyż jest wyrzutem sumienia dla tych, którzy potrafią w duchu, jednym umownym słowem new age – przejść przez życie bez żadnego cierpienia, samemu się wyleczyć, samemu się uwolnić od stresu, samemu być przekonanym o własnym sukcesie.
Według nich, co niedobre – tego nie ma, grzechu też w zasadzie nie ma. Krzyż, który jestdla nich przeszkodą na drodze – chcą ominąć.Kontemplując Twarz Chrystusa, można jednak zrozumieć, iż poza krzyżem nie ma drogi do zbawienia, nie ma drogi do pokoju, nie ma drogi do szczęścia.
Przyglądając się Mu, myśląc o Nim, jeśli mamy przed sobą obraz albo rozważanie w duchu, albo przez czytanie Pisma Świętego czy w najlepszym słowa tego znaczeniu – medytację. Nie mieszać z buddyjskimi,najkorzystniejsza medytacja czyli modlitwa wewnętrzna ma znaczne znaczenie / Leon Knabit OSBLeon Knabit OSB - ur.
26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim, benedyktyn, w latach 2001-2002 przeor opactwa w Tyńcu, publicysta i autor książek. Jego blog został nagrodzony statuetką Blog Roku 2011 w kategorii „profesjonalne".
W 2009 r. Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Opinie i recenzje użytkowników
Dodaj opinie lub recenzję dla Rozważania benedyktyńskie o kościele. Twój komentarz zostanie wyświetlony po moderacji.