Akcja tej powieści toczy się w sierpniu i wrześniu 1939 roku. Jej fabuła obejmuje dwa plany – obraz rodziny Łajbów ze środowiska snobistycznej pseudoarystokracji, skorumpowanej finansjery posiadającej powiązania z wojskiem i dyplomacją, programowo amoralnej, ukazanej z sporym dystansem;, a także pierwsze, tragiczne miesiące agresji Niemiec na Polskę.
Jak adekwatnie wskazuje tytuł, w utworze tym mnóstwo jest wątków erotycznych, nieraz dość odważnych. „Miłosny atlas anatomiczny" to ostatnia powieść jaką napisał Michał Choromański opublikowana już po jego śmierci.
WACŁAW SADKOWSKI – POSŁOWIE: Powieść, której lekturę czytelnicy właśnie ukończyli, jest ostatnim obszerniejszym, powieściowym utworem Michała Choromańskiego; w jego papierach pośmiertnych pozostały jeszcze linia nowel czy raczej anegdot wspomnieniowych, zatytułowana „Memuary" (znana czytelnikom „Przekroju", który drukował te utwory w odcinkach), kilka nowel, cztery nie opublikowane dramaty i proces wierszy.
Na ostatnich utworach, nowelach i powieściach, ciąży znamię uporczywego zmagania się autora z chorobą, z postępującym kryzysem witalnych i energii twórczej. Na ostateczne dopracowanie redakcyjne z wydawcą utworów asygnowanych do wydania książkowego nie starczyło już sił ani czasu.
Czytając powieść w maszynopisie, miałem wrażenie, iż odbieram ostatnią wolę pisarza, jego ostatnie słowa pisarskie. Stanęło przede mną zadanie krytyczne wyjątkowo skomplikowane i odpowiedzialne: asystowanie przy trzecim wkraczaniu Michała Choromańskiego do literatury polskiej.
Michał Choromański wkraczał bowiem do literatury polskiej już dwukrotnie. Po raz pierwszy wkroczył do niej w początku lat trzydziestych powieścią „Biali bracia", którą debiutował jako dwudziestoparoletni fenomen, niedawny repatriant ze Związku Radzieckiego (urodzony w 1904 roku w Elizawetgradzie, późniejszym Kirowgradzie, pisarz przybył do Polski w roku 1924), w dojrzałym wieku uczący się od podstaw języka polskiego.
Powieść była dobra, doczekała się kilku przekładów na języki obce, ale prawdziwym majstersztykiem autora stała się powieść następna, „Zazdrość i medycyna", wydana w roku 1933 i w tymże roku wyrózniona Nagrodą Młodych Polskiej Akademii Literatury, a przetłumaczona na kilkanaście języków!
Tu już szczególne uwrażliwienia i pasje językowe sprzęgły się w arcysugestywną całość z równie osobliwymi doświadczeniami i obserwacjami autora, wieloletniego kuracjusza i pacjenta sanatoriów. Aura chorobliwej niesamowitości, wyostrzającej doznania zmysłowe i nadającej przeżyciom psychicznym bohaterów dramatycznej wyrazistości, znalazła w języku pisarza, zrodzonym z żarliwego rozszyfrowywania odcieni i idiomatycznych zagadek znaczeniowych polszczyzny oraz z dążenia do tego, aby wydobyć całą muzyczną polifoniczność polskiej frazy – perfekcyjne i produktywne narzędzie stylistyczne.
Ten styl i nastrój prozy Michała Choromańskiego uczyniły ją właśnie odrębną, jedyną w swym typu, specyficznie urokliwą. Proces przekornych, ironicznych „Opowiadań dwuznacznych" (złożonych z „Opowiadania banalnego", „Opowiadania cynicznego", „Opowiadania nieprawdopodobnego" i „Opowiadania wariackiego"), wydany w roku 1934, dopełnił miary tego pierwszego, triumfalnego wkroczenia Michała Choromańskiego do literatury polskiej, w której zdobył on sobie pozycję własną i poczesną.
Ale los – los historyczny – zmusił Michała Choromańskiego do ponownego wkraczania do Polskiej literatury. Oddzielony od ojczyzny przez okres wojny i pierwszych kilkanaście lat powojennych, nieaktywny zresztą w tym czasie literacko, stanął Michał Choromański po powrocie do kraju w roku 1958 przed nową, zmodyfikowaną sytuacją artystyczną i społeczną i przed nowym pokoleniem czytelników.
Przedstawił mu swą dawną twórczość – i okazało się, iż jej najkorzystniejsze karty przetrwały próbę czasu, że „Zazdrość i medycyna" także w tej nowej sytuacji stała się bestsellerem.na ogół podjął pisarz próbę zmierzenia się z nowymi doświadczeniami i problematyką przełomu wieku, nie tylko w kalendarzowym znaczeniu.
W linii powieści, rozpoczętej utworem zatytułowanym żartobliwie „Prolegomena do wszelkich nauk hermetycznych", kolekcji, która osiągnęła artystyczną i intelektualną kulminację w znakomitych powieściach W „rzecz wstąpić" (1968) i „Kotły Beethovenoivskie" (1969), podjął pisarz próbę określenia swojego miejsca w świecie współczesnym, swojego stosunku do rozdzierających go dylematów i konfliktów, swojego osądu ujawnionej wobec tych konfliktów małości i nikczemności ludzkiej, swojej ufności w siłę i godność ludzką, które się budzą w ludziach pozornie straconych i stanowią zaczyn rozwoju i ocalenia człowieczeństwa.
Tymi powieściami zbudował sobie Michał Choromański nową pozycję pisarską, pozycję przekornego, lecz nieugiętego moralisty, który w meandrach dzisiejszych, powikłanych losów ludzkich (ukazywanych w technice kompozycyjnej i narracyjnej adekwatnie odzwierciedlającej owo splątanie i spotykającej się z poszukiwaniami artystycznymi europejskiej prozy awangardowej nie na płaszczyźnie snobistycznych uzależnień formalnych, ale wspólnoty rozterki, troski i nadziei) – szuka doświadczeń, które mogą człowieka wzmocnić i uzbroić przeciw złu.
I niech mi wolno będzie wyrazić przekonanie, że proza Michała Choromańskiego pozostanie jednym z najciekawszych pisarskich świadectw naszego czasu. Lecz oto kiedy w pewien sposób zamknął się obrachunek pisarza ze współczesnością, stanął Michał Choromański wobec trzeciego wkraczania w polską literaturę.
Wydłużyła się bowiem perspektywa, z której patrzymy dziś równocześnie na dawne, jak i na ostatnie jego książki. Postawił sobie Choromański pytanie o wytrzymałość swej twórczości, o jej występowanie w pamięci czytelników, a z zasady o zdolność frapowania ich nadal, ogniskowania ich uwagi wokół swojego pisarstwa.
Te najtrudniejsze, najbardziej dramatyczne dla każdego pisarza czynnego przez kilka dziesięcioleci pytania postawił sobie człowiek zagrożony już fizycznym kresem istnienia. Dojrzewanie w pisarzu tego niepokoju zapowiadały już „Memuary", pisane z tygodnia na tydzień w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, w przeddzień kulminacji owego drugiego, najszczególniej chyba imponującego przypływu sił twórczych pisarza.
Ten nawrót do wspomnień jest jakby żartobliwą, autoironiczną odmianą starej jak pisarstwo apologii pro vita sua.najszczególniej bezpośrednią próbą wyrażenia tego niepokoju był wybujały rozwój bachicznych i erotycznych pierwiastków, za każdym razem obecnych w jego pisarstwie, ale w ostatniej jego fazie rozwiniętych ponad dawną miarę, posiadających świadczyć o niewygasającej sile witalnej pisarza.
W „Miłosnym atlasie anatomicznym" ta miara sięgnęła chwilami poza granice dobrego smaku, jakiemu w przeszłości pisarz w najbardziej nawet przekornych i „śmiałych" utworach nigdy nie uchybiał. Toteż na edytora tej powieści spadł obowiązek smutny i krępujący, lecz wedle jego sumienia nieunikniony – dokonania w maszynopisie pewnych niewielkich skrótów likwidujących zbędne z punktu widzenia logiki narracyjnej utworu dygresje i tuszujących momenty, w których ów prawidłowy smak cierpiał niezasłużone poniżenie.
Czym wytłumaczyć te ingerencje? Pewnością, iż gdyby pisarz dotrwał do etapu prac redakcyjnych nad maszynopisem, alboby je ubiegł, albo przyjął, podobnie jak to miał we zwyczaju w prawidłowo sprawdzonej współpracy ze swoim poznańskim wydawcą – jedynym, z którym poprzez ostatnie lata życia chciał mieć do czynienia.
A może przede wszystkim wczuciem się w intencje pisarza, który tak nad wyraz pragnął utrzymać żywy kontakt z czytelnikiem, dotrzymać kroku rozwijającym się zainteresowaniom literackim, że można uznać za działanie niejako w Jego imieniu, za spełnianie Jego woli wszystkie zabiegi, które utrzymaniu tego kontaktu z czytelnikiem, pogłębieniu go, ustrzeżeniu przed wszelkimi niebezpieczeństwami, sprzyjają i służą.
[Zmiany i przeredagowania w tekście powieści zostały dokonane wspólnie z żoną pisarza, Ruth Sorel-Choromańską, z której zdaniem Michał Choromański szczególnie się liczył. Kopia maszynopisu „Miłosnego atlasu anatomicznego" bez zmian znajduje się w warszawskim Muzeum Literatury (przyp.
red.).] To trzecie, nie zakłócone choćby śmiercią pisarza, wkraczanie Michała Choromańskiego do literatury polskiej musi zakończyć się sukcesem podobnie jak jego wkraczania poprzednie. Ciąży na nas wszakże jeden jeszcze Obowiązek.
Kiedy okaże się,obecność pisarstwa Michała Choromańskiego, obecność jego książek w naszej kulturze literackiej jest żywa, nadejdzie pora, aby dla historyków literatury (a to znaczy dla wszystkich czytelników pragnących spojrzeć na tego pisarza historycznie, poznać i zbadać całokształt jego pisarskiej puścizny) przystępne się stały wszystkie kartki, wszystkie frazy, jakie wyszły spod pióra tego autora.
Jestem głęboko przeświadczony, że pełne, krytyczne wydanie całej puścizny literackiej Michała Choromańskiego stanie się wkrótce pilną i ważną potrzebą edytorską i historyczno-literacką. Wydanie to powinno także zdjąć odium uzurpacji, które ciąży na niniejszej edycji, opracowanej do druku już bez udziału i bez akceptacji autora.
Ale może warto przyjąć na siebie to odium, żeby utrwalić aktualną pozycję literacką tego pisarza i zbierać przesłanki dla umacniania jego nieśmiertelnej pozycji w historii naszej literatury. Projekt okładki: Marcin Labus na podstawie obrazu „Ubierająca się kobieta" (1893), który stworzył duński malarz Anders Zorn.
Opinie i recenzje użytkowników
Dodaj opinie lub recenzję dla Miłosny atlas anatomiczny. Twój komentarz zostanie wyświetlony po moderacji.