Sam tytuł tego tomu wprowadza czytelnika w inny świat, świat znacznych nadziei. Warunki w łagrach stopniowo się udoskonalały. W niektórych obozach chronicznego głodu już nie było. Z nieoficjalnych źródeł z Moskwy docierały wiadomości, iż coś tam w stolicy się dzieje. Dowodem tego były fakty, że wysyłane tam skargi były załatwiane pozytywnie. Nie było dnia,obszerniejsza lub mniejsza grupa więźniów nie wychodziła na wolność. Nastawał okres szerokiego wrzenia wśród więźniów. Częste bunty, głodówki i powstania stawały się prawie codziennością. Marazm współczesnego niewolnictwa powoli umierał. Jeszcze niedawno więzień w głównej mierze o chlebie. Teraz zaś tęsknił już tylko za wyższymi wartościami, a niezwykle za wolnością. Widział w niej sens swojego życia, bo ona utrwalała przyjaźń, miłość i dążenie do twórczego przepiękna, gdyż bez tego nie potrafili już istnieć, żyć. W swoich wspomnieniach starałem się opisać gułagi na Uralu (Solikamsk, Borowsk), w Mordowii, Norylsku, Ekibastuzie i Dżeskazganie. W łagrach pojawiały się już słuchy, że więźniowie narodowości polskiej, którzy przed rokiem 1939 posiadali obywatelstwo swego kraju, będą kierowani do polski. A więc powoli nadzieja rosła i powoli przeistaczała się w rzeczywistość. Okazało się, że i na zło przychodził koniec. Wiadomość dość prędko potwierdzała się, ponieważ administracja poczęła układać listy ewakuacyjne do punktu zbiorczego w Krasnojarsku. Nastał czas obfitego entuzjazmu i niebywałej radości, kiedy po wieloletniej tułaczce po Syberii, można już było powrócić do ojczystego domu. Dziesięcioletni wyrok Ani Miczun – bohaterki tej książki zbliżał się ku końcowi. Martwiła się mocno, bo miała obywatelstwo przedwojennej Lotwy (dawne polskie Inflanty). Życie jednak płata figle przynosząc przeróżne nieoczekiwanki, bo niby z nieba, wraz z kolegami zjawia się Władek Górczyn, proponując Ani zawarcie z nim małżeństwa. Był to jedyny sposóbwziąć Anię do Polski jako swoją żonę. Ania zaskoczona propozycją, nawet długo się nie namyślała. Biorą ślub w łagrze, lecz mimo wszystko łagierna administracja wysyła Władka do Krasnojarska. Ania zaś pozostaje nadal w Norylsku. Dopiero interwencja Władka w ambasadzie polskiej w moskwie zmieniła bieg wydarzeń. Anię wysłano samolotem do Krasnojarska. Na odjazd pociągu w kierunku Polski czekano przez korzystnych kilka dni. A życie? Jak to ono, momentalnie mknęło do przodu – a nieprzytomni ze szczęścia ludzie nawet nie spostrzegli, iż było już daleko po północy. Na szczęście nie musieli już przestrzegać niewolniczej dyscypliny. Przyjemny, pamiętny wieczór dobiegał końca. Powoli ucichły pieśni akowskie, które dzisiaj pozostały tylko piękną, bo romantyczną pamiątką i historią II wojny światowej. Obecne wydarzenia były dotychczas tylko marzeniem i miła tęsknotą. Pociąg z repatriantami przybył do granicy Polski w czasie Świąt Bożego Narodzenia w 1956 r. Witała ich ojczyzna Chopina, gdyż z głośnika radiowego docierało akurat bożonarodzeniowe Scherzo h-moll. Atmosfera była pełna radości, bo jedni płakali ze szczęścia, drudzy całowali ziemię swoich ojców. Tu nastąpiła przesiadka z wagonów sowieckich do polskich. Nastał moment, w którym już mundurowi żołnierze polscy weszli do wagonów aby sprawdzić dokumenty podróżnych. - Rodacy! Witamy Was w Polsce! – Salutując tymi słowami pozdrawiali wszelkich, a na ich twarzach rysowała się radość, iż są świadkami już innych, lepszych czasów. Na zewnątrz wagonów panowała świąteczna atmosfera. Przechodnie gestem rąk witali powracających rodaków. Wszystkim wydawało się, iż powracają z tamtego świata. Rzeczywiście był to świat, skąd dotychczas powrotu nie było. Stało się tak dlatego, iż od paru lat sprawca ich nieszczęść Stalin, już nie żył. Po kilku godzinach pociąg, kierując się w stronę Olsztyna, odjechał. Rafał Pławiński (autor)
Opinie i recenzje użytkowników
Dodaj opinie lub recenzję dla W szponach gułagu: pożegnanie z syberią, jot_ka_003. Twój komentarz zostanie wyświetlony po moderacji.