Joseph Roth mieszkał i pracował w hotelach, które kochał i na które cierpiał. Widzę go w dworcowych poczekalniach, w pociągach, w melancholijnych pejzażach. Bagażowy pakuje na wózek całe jego życie.,,Żółta poświata fotografii".
Powroty do czegoś, czego już nie ma, a może w ogóle nie było. Fotograficzne atelier. Fotograf w czarnym garniturze. A może tylko grabarz o woskowej twarzy. Lalki, peruki, utracone piękno. Czasem widoki z okna.
Niby nie dzieje się nic. Ktoś gra w domino.,,Na trzecim piętrze mieszka gramofon. Żywe stworzenie, które wykrzykuje radość i smutek na podwórze". Na ulicy ruch: pies, piłka, żebrak. Apatia kolejek miejskich.
Szyny. Druty. Spowite dymem miasta.,,Gorycz metropolii". Porzucone fotografie. Uśmiech zatrzymany w biegu. Retusz umykającego czasu. W tych felietonach-wierszach,,autor żegluje po miejscach pozornie błahych, nic nieznaczących.
I znaczących tyle, ile nasze życie i śmierć. Wie, iż nie ma miejsc stałych. Jest zawsze jakaś podróż, czyjaś twarz, pan w,,szarym flauszowym kapeluszu", młody Fritz z matką, blondynka w oknie, aukcja berlińskiego panoptikum.,,Wszystko się rozsypało".
Woskowe życie się stopiło" (Ewa Lipska).
Opinie i recenzje użytkowników
Dodaj opinie lub recenzję dla Proza podróżna - joseph roth. Twój komentarz zostanie wyświetlony po moderacji.