Kolejny, dziewiąty już tom "Opowiadań powojennych" najbardziej warszawskiego z pisarzy warszawskich Stefana Wiecheckiego Wiecha. Wiech nie tylko odtwarza koloryt Warszawy, on wręcz kreuje język, gwarę warszawskich niewielkich cwaniaczków. Opisując świat z punktu widzenia przeciętnego, trochę z marginesu osobnika zauważa w tym świecie masę absurdów, rzeczy pozytywnych i negatywnych. Wiech oddawał koloryt ulicy, lecz sam był dżentelmenem w każdym calu. A poza tym Wiech był po prostu wielkim pisarzem i stworzył tę swoją oryginalną formę, bo może ułatwiała zawoalowaną krytykę i pozostawiała to co najcenniejsze - trochę żartu, śmiechu, przymrużenia oka. A o języku swej twórczości sam Wiech stwierdził ambiwalentnie "Pytano mnie, czy uważam się za współtwórcę gwary warszawskiej. Współtwórca to za spore słowo. Starałem się zawsze wiernie ją tylko odtworzyć. Oczywiście zdarzało się na kanwie istniejących zwrotów wyprodukować coś nowego, lecz wypadków tych było niedużo". Tej gwary już prawie nie ma powracamy więc do Wiecha trochę z tęsknoty za dawną Warszawą, ale może przede wszystkim to po prostu pisarz rewelacyjny, o którym M. Choromański pisał choćby; "Uważam Wiecha za jednego z najlepszych polskich pisarzy współczesnych". W tym tomie znajduje się jedna z dwóch powieści Wiecha, mistrza krótkiej formy. Jest to zatem tom nieszablonowy, a Wiech jak się okazuje sprawdza się i w dłuższej niż opowiadanie formie pisarskiej. No i ta galeria kolorowych postaci od hrabiego, profesora, przez murzyna Jumbo, Piskorczaka zwanego Szmają, panią Rypalską, ale panią Aniołkową aż po samego Maniusia Kitajca tylko nie Chińczyka, bo za Chińczyka to Maniuś Kitajec by się obraził. Powyższy opis pochodzi od wydawcy.
Opinie i recenzje użytkowników
Dodaj opinie lub recenzję dla Maniuś kitajec i jego ferajna. Twój komentarz zostanie wyświetlony po moderacji.