Wstęp Początków leksykografii jidysz można doszukiwać się już w, sięgającej XII wieku, praktyce wstawiania pojedynczych glos jidysz na marginesach manuskryptów hebrajskich lub aramejskich. Wraz z upowszechnieniem druku zaczęto publikować hebrajsko-jidyszowe konkordancje biblijne oraz innego typu słowniki zestawiające jidysz z hebrajskim czy również porządkujące ten język według wybranych kategorii.
Za pierwszy słownik, w którym obok jidysz pojawiły się języki nieżydowskie uważa się wydany w 1542 roku słownik jidysz-hebrajsko-łacińsko-niemiecki Szmojs dwarim, którego autorem był wybitny poeta Eliasz Bocher Lewita (ok.
1468-1549). W następnych stuleciach tego typu leksykonów powstało niemało, jednak dopiero koniec XX wieku przyniósł zasadniczy przełom w podejściu do języka jidysz. Jednym z paradoksalnych skutków żydowskiego oświecenia, które dążyło do likwidacji jidysz traktowanego jako żargon, zepsuty język niemiecki, była emancypacja i awans tego języka do roli medium innowacyjnej literatury świeckiej.
Stąd był już tylko krok do narodzin filologii i rozwoju badań naukowych nad jidysz jako narodowym językiem Żydów. Prekursorami mistrzowskich studiów lingwistycznych byli: Phillip Mansch, Jehojsze Mordche Lifszyc i Alexnder Harkavy.
Dwóm ostatnim zawdzięczamy na dodatek pierwsze nowoczesne słowniki wielojęzyczne, w którym jidysz pojawia się obok rosyjskiego i angielskiego. Historia słowników, w których jidysz spotyka się z językiem polskim, nie jest ani długa, ani bogata.
Do tej pory nie prowadzono szczegółowych badań nad tym zagadnieniem, a zatem nasza wiedza może być niepełna. Z pewnością możemy mówić o istnieniu przynajmniej trzech leksykonów wielojęzycznych tego typu.
Każdy z nich powstał dla innych celów i każdy zaczyna się innym językiem wejściowym. Najstarszy spośród nich to wydany w Warszawie, jeszcze pod zaborem rosyjskim, słownik Polnisz, rusisz, judiszer werterbukh M.
Wolfsona (Warszawa 1906), który zapewne miał zaspakajać potrzeby polskich Żydów coraz częściej kontaktujących się ze światem nieżydowskim. Słowniczek ten był prawdopodobnie podstawą opublikowanego w roku 1916 słownika dwujęzycznego, w którym pominięto część rosyjską.
Językiem podstawowym dla opublikowanego w czasie I wojny światowej słownika Sieben Sprachen Wörterbuch. Deutsch, Polnisch, Russisch, Weisrussisch, Litauisch, Lettisch, Jiddisch (Leipzig 1918) jest niemiecki.
Ten wydany przez niemieckie Dowództwo Okręgu Wschodniego słownik o całkiem niemałych wymiarach (16 x 23,5 cm, 441 strony) liczy sobie około 7000 haseł przekazanych w siedmiu językach: polskim, rosyjskim, białoruskim, litewskim, łotewskim i jidysz.
Składa się na nie terminologia prawnicza, ekonomiczna, administracyjna, sądownicza i wojskowa, a celem publikacji była normatywizacja języka urzędowego. Najmłodszy w tej kolekcji, kieszonkowy słownik Słownik hebrajsko-żydowsko-polski M.
Benicchokiego (Tel Awiw 1954[$2092]) punktem wyjścia uczynił hebrajski. Ten niewielkich wymiarów leksykon (9 x 12 cm, 960 szpalt) ponadto powstał ze względów użytecznych, ale w zupełnie innej epoce i dla zupełnie innych celów.
Jego zadaniem było ułatwienie komunikacji Żydom licznie emigrującym z powojennej Polski do Izraela. Grupa słowników dwujęzycznych reprezentowana jest przez cztery leksykony. Są to słowniki przygotowane przez autorów żydowskich z myślą o żydowskim odbiorcy, któremu miały pomóc w nauce języka polskiego.
Najstarszym poświadczonym słownikiem w tej grupie jest Słownik polski w języku żydowsko-niemieckiem Levina Abrama (vel Arje-Lejba) Liond'ora (1793-1846) z 1827 roku. Zapomniany przez cały wiek, został odkryty dopiero w 1925 roku.
Prawdopodobnie do teraz dotrwały tylko dwa egzemplarze tego dzieła - w bibliotekach Uniwersytetu Wileńskiego i YIVO. Jego autor był znanym wileńskim maskilem (przedstawicielem żydowskiego oświecenia), urzędnikiem i nauczycielem hebrajskiego, polskiego, niemieckiego i francuskiego.
Ten mały słowniczek (12 x 7,4 cm) liczy 94 strony i mieści około 5000 haseł. W przedmowie autor zachwala korzyści płynące ze znajomości języków obcych, akcentując równocześnie, że korzystanie z książek jeszcze nigdy nie sprowadziło nikogo na złą drogę.
Paradoksalnie okazuje się, iż autor sam posiadał nienajlepszą znajomość niemieckiego, gdyż w swoim dziele nieraz nie odróżnia jidysz od tego języka. Co ciekawe, pojawiają się tam także błędne odpowiedniki słów polskich, co świadczy o słabej znajomości polskiego w ogóle lub o słabej znajomości terminologii specjalistycznej (np.
militaria czy zoologia). Młodszy o prawie sto lat Słownik polsko-żydowski M. Wolfsona musiał być słownikiem wyjątkowo popularnym, o czym świadczy trzykrotna edycja tego dzieła: w 1916, 1919, a także roku. Mimo nieznacznego formatu (9.5 x 12.5 cm, 331 stron) posiada ponad 2500 słów więcej aniżeli słownik Liond'ora (około 7500 haseł).
Hasłom polskim odpowiadają pojedyncze słowa jidysz, czasem w nawiasach pojawiają się dodatkowe wyjaśnienia. Są to zwykle słowa pochodzenia germańskiego, a sporadycznie uzupełniają je odpowiedniki hebrajskie podane w nawiasach.
Słów pochodzenia słowiańskiego jest w tym słowniku mało. Słownik Wolfsona ekspresowo jednak przestał zaspakajać rosnące zapotrzebowania odbiorcy żydowskiego w okresie międzywojennym. Już pięć lat po jego ostatnim wznowieniu opublikowano w Warszawie kolejny Słownik polsko-żydowski I.
Krakowskiego. Jego wymiary wzrosły (15 cm, 872 szpalty), a zawartość rozszerzyła się - słownik zawiera około 13 000 haseł, tzn. Około 4000 haseł więcej niż słownik Wolfsona. Jednemu słowu polskiemu odpowiada głównie jedno słowo w jidysz.
Sporadycznie pojawiają się też definicje. Odpowiedniki hebrajskie podawane są na równych prawach ze słowami pochodzenia germańskiego. Podobnie slawizmy - obecne są tam, gdzie przyjęły się w języku. Słowa w jidysz zapisane zostały według zasad starej ortografii.
Hasła polskie reprezentują poprawny język, ich znaczenie wyjaśnione zostało poprzez wybór najmocniej reprezentatywnych słów, a jidysz tego leksykonu jest istotnie mniej zgermanizowany aniżeli język obu poprzednich słowników.
Najmłodszym, a zarazem najobszerniejszym słownikiem w tej grupie, jest wydany w 1929 roku słownik Arona marka (1904-1938). Reprint tego właśnie wydawnictwa trzymacie Państwo w swoich rękach. Jego autor jest bratem Bernarda firma (1908-1966) - znanego historyka, dyrektora Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Aron Mark urodził się w Łomży, w rodzinie znawców Tory. Otrzymał konwencjonalne wychowanie religijne w chederze i jesziwie, a także świeckie w polskim gimnazjum w Łomży. Po ukończeniu szkoły średniej w 1922 roku zaczął studiować literaturę i języki słowiańskie na Uniwersytecie Warszawskim.
W tym czasie działał także w ruchu robotniczym. W latach 1924-1925 pracował jako nauczyciel w gimnazjum w Białymstoku, a nieco później, w latach 1927-1928, jako nauczyciel języka i literatury jidysz w gimnazjum w Wilnie.
Jeszcze w czasach szkolnych próbował swoich sił jako dziennikarz i poeta. W 1924 roku rozpoczęła się jego współpraca z białostockim czasopismem,,Undzer lebn", gdzie publikował artykuły krytyczno-literackie, a także opowiadania i wiersze.
Publikował także m.in.: w,,Wilner Tog", warszawskiej,,Folks-Cajtung" i,,Literarisze Bleter". Był współredaktorem czasopisma naukowego,,Etiudn", tłumaczem na jidysz dzieł R. Rollanda, H.
de Balzacka, W. Hugo, K. Hamsuna, Ch. P. Baudelaire'a, P. M. Verlaina, oraz edytorem dzieł Mendele Mojcher Sforima, Szolem Alejchema i I. L. Pereca w wersji dla młodzieży szkolnej. Opracowany przez niego słownik nosi budzący respekt tytuł Pełny słownik polsko-żydowski, wyekwipowany w zachęcający podtytuł - Zestawiony według najnowszych źródeł.
Jak pisze wydawca, słownik ukazał się, by zaspokoić,,silną potrzebę dobrego słownika polsko-jidyszowego dla szerokich mas", które zmuszone są do coraz intensywniejszego obcowania z językiem polskim na codzień.
Już na pierwszy rzut oka czytelnik prędko zorientuje się,bardzo ma do czynienia z dziełem innego kalibru niżeli wszystkie dotychczasowe słowniki (13 x 18 cm, 1902 szpalty). Z pobieżnych szacunków wynika, że autor zebrał w nim conajmniej 35 000 haseł.
Dzisiejszego odbiorcę zadziwić może miejscami istotnie archaiczny czy wręcz dziwaczny język polski tego słownika. Można się choćby zastanawiać, czy autor nie wymyślił wielu słów sam. Tymczasem, jak zawiadamia nas we wstępie, leksykon został sporządzony w oparciu o Ilustrowany Słownik Języka Polskiego Michała Arcta i uzupełniony progresywnymi słowami czy frazami, których Arct nie rejestruje.
Tym sposobem - jak chce Mark - słownik,,oddaje obraz całego języka polskiego" wraz z idiomami, słowami gwarowymi, przysłowiami, itp. Łatwo się przekonać, że tak nie jest - wystarczy w tym celu porównać ciąg przypadkowo wybranych haseł ze słownika marka z odpowiednimi hasłami ze słownika Arcta.
Porównanie takie jest niezwykle pouczające, a analiza części nieuwzględnionych poprzez producent pozwala,,zrekonstruować" horyzont intelektualny owych tzw.,,szerokich mas", dla których ten słownik powstał.
Jak wynika z tego krótkiego zestawienia, Mark pomija szereg słów z zakresu nauk biologicznych, chemicznych, historycznych, czy związanych z techniką, wojskowością, marynarką, muzyką i sztuką. Autor zresztą sam przyznaje się w przedmowie, że miał problemy na przykład z terminologią przyrodniczą czy medyczną.
Wybrnął z tego pomijając kłopotliwe słowa albo wprowadzając nowe (neologizmy albo zapożyczenia), czego jednak nie zaznacza przy trafnych hasłach. Jeśli dla polskiego słowa nie udało mu się znaleźć,,zgrabnego ekwiwalentu", zastosował dłuższe objaśnienia.
Porównanie słownika firma ze wszystkimi dotychczas wspomnianymi pozwala zorientować się, jak znaczne jest to dzieło. Wzrosła w nim nie tylko liczba haseł, lecz także ilość odpowiadających im ekwiwalentów przekładowych.
Każde słowo (choćby z rodziny wyrazów) jest oddzielnym hasłem, a dużo z nich autor zaopatrzył w kwalifikatory stylistyczne, oznajmiające np. O przenośnym czy ironicznym użyciu wyrazu. Słownik dostarcza poza tym licznych przykładów użycia słów polskich w najistotniej lubianych związkach frazeologicznych i idiomach.
Aby oddać wszystkie odcienie znaczeniowe polskich słów Mark przełożył je przy pomocy sporej liczby synonimów. Zaimplementowaną przez niego technikę tłumaczenia można określić jako,,mieszaną", ponieważ obok synonimów wprowadził także ogromną liczba definicji, co jest typowym sposobem objaśniania haseł dla słowników jednojęzycznych.
Jak sam wspomina we wstępie, najpierw stosuje przekład dosłowny, a potem przekład,,typowy", czy też,,zwyczajowy". Wątpliwości może budzić praktyka,,przekładu dosłownego", gdyż mechaniczne powtarzanie definicji ze słownika jednojęzycznego, bez podawania przykładów zastosowania kontekstowego, może prowadzić do podawania błędnych odpowiedników.
W kilku miejscach autor nie uniknął takich przypadków, w których nieprecyzyjny przekład ma swoje źródło w mechanicznym powtarzaniu definicji słów, a nie ich sensu. Zauważmy, że od 1929 roku nie ukazał się w Polsce ani jeden słownik polsko-jidysz.
W ten sposób słownik Arona marka pozostał najobszerniejszym leksykonem tego typu. Jeśli weźmiemy pod uwagę czas i okoliczności w jakich powstał, musimy przyznać, że został opracowany stosunkowo nowocześnie i z dużą precyzyjnością.
I jednakże współczesnego czytelnika może dziwić niezwykły wybór słów, w dalszym ciągu jest to jedyny tak znaczny słownik polsko-żydowski, z którego może korzystać każdy zainteresowany językiem jidysz. I dlatego warto było przypomnieć o jego istnieniu.
Opinie i recenzje użytkowników
Dodaj opinie lub recenzję dla Słownik polsko - jidysz. Twój komentarz zostanie wyświetlony po moderacji.