Od Autora \n\n\n wybór przedstawionych tu esejów powstał dość przypadkowo, stąd też i jego tytuł. Na przestrzeni lat 2005-2013 otrzymałem zaproszenia do wygłoszenia kilkunastu referatów na przeróżnych konferencjach tudzież zaszczyt uczestnictwa w kilkunastu księgach przeznaczonych moim Przyjaciołom i Kolegom.
W sumie powstało w ten sposób kilkadziesiąt zróżnicowanych tematycznie publikacji. Od pewnego momentu starałem się jednak wybierać tematy, które byłyby przynajmniej w jakimś stopniu bliskie sobie, choć zarazem różne; właśnie one złożyły się na przedstawiony tu dobór, z całą pewnością nie do końca jednolity i konsekwentny.
\n Sądzę, że każdy autor, chociażby na swój własny użytek, pielęgnuje jakąś wizję swej dyscypliny naukowej, w ramach której powracają pewne wątki myślowe i skojarzenia znajdujące odbicie w jego publikacjach.
w sytuacji historii doktryn politycznych i prawnych z racji samej materii jest to z łatwością dostrzegalne. Sam też nie jestem od tego wolny, a potrzeba ta narodziła się dość dawno temu, gdy w roku 1985 opublikowałem Szkice o historii doktryn politycznych i prawnych.
wybór niniejszy stanowi więc jakąś inną, potężnie zresztą zmienioną, kontynuację owych zainteresowań. Być może w wielu sprawach mylę się lub buduję obraz daleki od realiów przedmiotu wykładu akademickiego, jest to jednak cechą każdej jednostkowej pamięci; tej, o której tak pięknie i optymalnie napisał L.
Buňuel: "Życie bez pamięci nie byłoby życiem, podobnie jak inteligencja bez możności wysławiania się nie byłaby inteligencją. Nasza pamięć jest naszą spójnią, naszym rozumem, naszym działaniem, naszym uczuciem.
Bez niej jesteśmy niczym... Składam się ze swych błędów i ze swoich wątpliwości w równym stopniu, co ze swoich pewników" (przeł. M. Braustein). \n Czasem łatwiej napisać nie to, czym ów dobór jest, lecz właśnie czym nie jest.
Pierwsze siedem esejów nie stanowi z pewnością ani zwartej teorii historii doktryn, ani tak samo spójnej refleksji metodologicznej. Jest to po prostu zbiór luźnych uwag i pytań nasuwających się czasem w trakcie słuchania i czytania referatów czy prac moich Koleżanek i Kolegów po profesji i piórze.
Historia doktryn, będąc dyscypliną relatywnie młodą wśród nauk historyczno-prawnych, nie dorobiła się w Polsce szczególnej obfitości opracowań o rozmiarze teoretyczno-metodologicznym. Potrzeba ich zaistnienia w przyszłości wydaje się i potrzebna, i pożyteczna.
Stąd również może płonna moja nadzieja, że materia tychże esejów nawet w nikłym stopniu może być przydatna dla innych. \n Pozostałe sześć esejów to już ludzie, ich dzieła i skutki. Tu dobór mój był w całości subiektywny i dowolny, podobnie jak ferowane sądy i wydobywane wnioski.
Co najmniej dwa z tych esejów, a mianowicie o Kiplingu i Jüngerze, bez wątpienia nie są poświęcone materii historyczno-doktrynalnej. Pierwszy owszem dotyczy przykładu, jak można ewentualnie operować tworzywem literackim w zakresie jego oddziaływania na życie polityczne, lecz w gruncie rzeczy powstał on z własnego zamiłowania do dobrej literatury sensacyjno-szpiegowskiej tudzież może niezdrowego zainteresowania dwoistością natury człowieka.
Esej ten, jako jedyny, nie był nigdy publikowany, bowiem nie ma on charakteru stricte naukowego. Esej poświęcony Jüngerowi też powstał z podziwu dla jego prozy, choć z pewnością nie dla jego postawy politycznej czy próby analizy jego udziału w "konserwatywnej rewolucji".
Sądzę jednak, że warto czasem popatrzeć nań z innej perspektywy niżeli moja dyscyplina i dojrzeć w nim nie ideologa, lecz dziwnego okupanta miasta, które na swój sposób kochał. Zresztą w tym wypadku moja własna i wieloletnia fascynacja Paryżem upraszczała mi zrozumienie wielu kwestii.
\n Świadomie starałem się zachować w miarę pierwotną formę wypowiedzi, nie ujednolicając tekstu, aparatu przypisów albo wręcz ich braku, nie starając się specjalnie modyfikować tekstu ani uzupełniać go w sposób zmieniający wcześniejszą treść wypowiedzi.
Stąd czytelnik dostrzec może pewne powtórzenia, powracające przykłady, odwołania do wypowiedzi wcześniejszych lub późniejszych czy powracające ulubione przeze mnie wątki, a nawet cytaty. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone, a co do reszty zdaję się na osąd czytelnika; bo - jak napisał uwielbiany przeze mnie za dystans do rzeczywistości J.
Głowacki w swych felietonach "historycznych" publikowanych niegdyś w "Kulturze" (Warszawskiej): "Człowiek odpowiada za to, co powiedział, i za to, czego nie powiedział. Za to, co zrobił i czego nie zrobił.
Człowiek w ogólności odpowiada. W szczególności odpowiadać nie lubi. Więc trzeba mu stworzyć warunki, by zaczął odpowiadać. Bo jak już zacznie, to nie może skończyć. Od tego momentu człowiek syntetyzuje się w człowieka odpowiedzialnego, wyzwalając w sobie człowieka niewyalienowanego, czyli prościej, człowieka w człowieku".
Opinie i recenzje użytkowników
Dodaj opinie lub recenzję dla 13 różnych esejów o historii myśli politycznej i nie tylko. Twój komentarz zostanie wyświetlony po moderacji.