Schyłkowa epoka I Rzeczypospolitej, a także lata, które nastąpiły po jej upadku, budziły i nadal budzić będą obszerne zainteresowanie, jednocześnie w kręgach badawczych, jak w ogólnospołecznym odbiorze. Przypominają tę epokę i czynią ją stale aktualną dla kolejnych pokoleń naszego narodu słowa hymnu, który wówczas powstał: "Jeszcze Polska nie zginęła". Nie ulega wątpliwości, iż jest to epoka wielu ścierających się z sobą przeciwieństw. Innowacyjnał rozkład moralny i polityczny elit magnackich, opierających się na republikanizmie szlacheckim przeobrażającym się w anarchię, hołdującym coraz bardziej prostackiemu sarmatyzmowi. Równocześnie rozwijał się trend patriotyczny, świadomy konieczności reform, coraz silniej wiążący się z prądami oświecenia. Obydwa te obozy ścierały się, lecz i przenikały nawzajem. Nic dziwnego, że i w poglądach na tę epokę nie brak sprzeczności. Pojawiło się z czasem przekonanie, iż Rzeczpospolita utraciła w pełni swą suwerenność już wcześniej, w epoce określonej mianem czasów saskich, a parodia "wolnej elekcji" w 1764 roku była tego oczywistym dowodem. Dla zwolenników takiego poglądu pierwszym polskim zrywem, zaczynającym długofalową epokę powstań wyzwoleńczych, była - tak surowo poprzez innych oceniana - konfederacja barska w latach 1768-1772. Napotkać także można sądy, że osłabiona, podporządkowana Rosji Rzeczpospolita bynajmniej nie musiała ulec rozbiorom. Przyspieszyły je bowiem polskie reformy, które już nie były w stanie uratować państwa, a choćby przeciwnie: obudziły czujność "trzech czarnych orłów" i zmobilizowały je do działania. Gdyby nie to, bezwolna i nie odgrywająca żadnej roli na arenie międzynarodowej Rzeczpospolita dotrwałaby do czasów napoleońskich, a wówczas do rozbiorów już żeby nie doszło. Poglądu tego, którego pierwsze zalążki napotkać można już w rosyjskich uzasadnieniach drugiego i trzeciego rozbioru, naukowo zweryfikować się nie da. Podstawowa wreszcie kwestia odpowiedzialności i winy. Wiadomo, że rozwój wydarzeń, które doprowadziły do rozbiorów, oceniany jest w historiografii polskiej - jak o tym jeszcze będzie mowa - z dwóch, przeciwstawnych sobie punktów widzenia. Przedstawiciele i zwolennicy tak zwanej szkoły warszawskiej podkreślali, że państwo polskie własnym wysiłkiem przezwyciężyło głęboki kryzys, w jakim znalazło się w XVIII wieku, padło jednak pod ciosami otaczających je mocarstw; były więc rozbiory efektem agresji. Zwolennicy tak zwanej szkoły krakowskiej kładli nacisk na własne winy: wytworzenie kompletnie niesprawnych instytucji władzy państwowej. To owe poważne wady ustrojowe, prowadzące do wewnętrznej anarchii, uniemożliwiły skuteczne przeciwstawienie się zewnętrznemu zagrożeniu. Argumenty obydwóch nurtów historiograficznych ciągle jeszcze są żywo dyskutowane. Autor tego tekstu zalicza się do tych, którzy przyczyn upadku I Rzeczypospolitej dopatrują się już w wydarzeniach połowy XVII wieku i następującej po nich epoce postępującego osłabienia ustroju i siły politycznej państwa. Czytelnik, który nie uraduje się zawartym tu ogólnym rzutem oka na problem przyczyn i skutków rozbiorów, znajdzie na końcu opracowania zestawienie podstawowej literatury, co może mu pomóc w wyrobieniu sobie własnego zdania. Napotka też w tym tomie na pogląd autora, że historia jako cykl dziejowy stanowi niewątpliwie ciąg występujących po sobie i powiązanych z sobą zjawisk gospodarczych, społecznych i politycznych - lecz nie tylko. Składają się na nią przecież działania jednostek, i ten komponent winien być ponadto uwzględniony w takim stopniu, na jaki zasługuje. Stąd bliższa uwaga, z jaką potraktowane pozostały ważniejsze w owej epoce dramatis personae, zarówno te, które położyły pokaźne zasługi dla państwa i narodu, jak i takie, które choć na wdzięczną pamięć nie zasłużyły, przecież odegrały pokaźną rolę w przebiegu wydarzeń. Wreszcie problem wyodrębnienia i połączenia w tym tomie ostatniego okresu I Rzeczypospolitej i dalszych lat po jej upadku, aż do końca epoki napoleońskiej. W większości opracowań mamy do czynienia z wyraźną cezurą periodyzacyjną: na roku 1795 kończy się I Rzeczpospolita, a od owej daty rozpoczyna się epoka nazywana w głównej mierze "porozbiorową". Klasyczna ta i w pełni uzasadniona cezura została tu uszanowana. Tom niniejszy składa się z dwóch części: dziejów Polski od 1764 do 1795 roku, a także dziejów narodu polskiego i jego form ustrojowych po trzecim rozbiorze, do Kongresu Wiedeńskiego. Ich powiązanie w jednym ciągu wydarzeń przypomnieć ma bowiem, iż "Jeszcze Polska nie zginęła". Akcentuje także, że zaborcy, którzy w konwencji petersburskiej z 1797 roku postanowili wymazać "na za każdym razem" nazwę Polski z mapy Europy, byli w błędzie i rychło się o tym mieli przekonać.
Opinie i recenzje użytkowników
Dodaj opinie lub recenzję dla Wielka historia polski tom 6 polska w czasach przełomu (1764-1815). Twój komentarz zostanie wyświetlony po moderacji.